niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 3


Następnego dnia gdy Brandi wstała, zauważyła, że jest sama w domu. Przeszła przez cały dom Lucy szukając jej, aż w końcu doszła do kuchni gdzie znalazła krótki liścik.

Hej Bri, skoro to czytasz, to znaczy, że już nie śpisz.
Pojechałam na plan.
Gdy wstaniesz to też przyjedź.
Ale najpierw coś zjedz.
Luu

 - Boże, jak mi się cholernie nie chcę. - Powiedziała sama do siebie.
I w tym momencie zaczęła dzwonić jej komórka. Wyświetlał się numer domowy. Gdy odebrała nie zdążyła nic powiedzieć.
- Bri, gdzie ty jesteś?! - Krzyknęła jej do słuchawki Olivia.
- Nocowałam u Lucy. Po co dzwonisz?
- Martwiłam się o ciebie dziewczyno! Co ty sobie myślisz dziewczyno?! Że możesz sobie znikać na całe noce z domu nie informując nikogo?! - Kobieta zaczęła na nią krzyczeć.
- Nie drzyj się na mnie. Gdybym miała ochotę żeby ktoś na mnie krzyczał, to nakrzyczała bym sama na siebie. Zacznijmy od tego, że nie jesteś moją matką, a skończmy na tym, że to jest nasz dom, a nie twój. Będę do niego przychodziła i z niego wychodziła kiedy mam tylko na to ochotę. Zapamiętaj to sobie. - Bri nie czekała aż macocha odpowie jej, tylko od razu się rozłączyła. Mogła domyślić się, że Olivia jest cała czerwona i wściekła na nią.
Gdy tylko odłożyła telefon zadzwonił dzwonek do drzwi. Brandi od razu poszła otworzyć. U przyjaciółki czuła się jak u siebie w domu. Przez szybę w drzwiach zobaczyła Ian'a.
- Hej, ty nie na planie? - Zapytała gdy otworzyła drzwi.
- Cześć Bri. Lucy nie mówiła, że zostaniesz na noc. - Odpowiedział jej chłopak koleżanki.
- Jednak tak wyszło. Co jest, Luu czegoś zapomniała?
- Mhmm... - Chłopak wydał z siebie dziwny dźwięk. - Lucy nie ma w domu? - Zapytał po chwili.
- Niee, pojechała na plan. Przynajmniej taki zostawiła mi liścik. Nie dotarła? - Bri od razu spoważniała.
- Nikt jej nie widział. Mogę wejść?
- Tak, oczywiście. Poczekaj, zaraz zadzwonię do jej rodziców.
Ian przytaknął i poszedł do kuchni zrobić sobie kawy, a Brandi w między czasie wybrała numer jej mamy.
- Nie odbiera. - Powiedziała po chwili. - Zadzwonię do Maggie, jej siostry.
- Dobra, ja spróbuję zadzwonić jeszcze raz do Luu.
Oboje próbowali się dodzwonić do kogokolwiek. Lucy nie odbierała, ale Bri udało dodzwonić się do jej siostry.
- Maggie, cześć! - Krzyknęła do słuchawki. - Brandi z tej strony.
- Cześć. Coś się stało, że dzwonisz? - Zapytała obojętnie Maggie. Bri szybko włączyła tryb głośno mówiący w telefonie.
- Wiesz może co się dzieje z Lucy? Miała jechać na plan, ale nie dojechała.
- Oczywiście, że wiem! - Krzyknęła oburzona siostra. - Miała wypadek!
- Jak to miała wypadek?! - Krzyknęła Bri jednocześnie z Ian'em.
- Jechała samochodem i jakiś inny w nią uderzył. Na szczęście to nic poważnego. A z ciebie taka przyjaciółka, że nie wiedziałaś? - Zaczęła znów krzyczeć Maggie.
- A skąd miałam wiedzieć?! Nikt mnie nie poinformował! A jej chłopak dzwonił do niej chyba z pięćdziesiąt razy! Wiesz, nie mam ochoty się z tobą kłócić. Powiedz mi tylko, w którym szpitalu leży. - Odpowiedziała jej Brandi. Ian popatrzył na nią pytającym wzrokiem.
- W naszym szpitalu. - Maggie się rozłączyła.
- Co to znaczy w naszym? - Zapytał Ian.
Brandu mnie wiedziała jak ma mu wyjaśnić historię dotyczącą jej, Luu I Mag.
- Kiedyś Lucy ci to wyjaśni. - Zmieniła szybko temat. - A teraz szybko, jedziemy do niej. Nie chcę, żeby była tam sama.
Gdy dokończyła zdanie szybko wstała i poszła do pokoju w którym spała aby się ubrać. Po 15 minutach była już gotowa do wyjścia.
- Gotowa? - Ian spojrzał na nią. W między czasie gdy ona się ubierała zadzwonił na plan aby powiedzieć, że dzisiaj nie zjawi się już ani on, ani Lucy.
- Tak. Pojedziemy moim samochodem.
- Ale mój jest szybszy! - Uniósł się chłopak.
- Nie. A co jak twoje psycho fanki pojadą za nami? Mojego samochodu nie znają. Możesz prowadzić. - Odpowiedziała mu i rzuciła w niego kluczykami od jej auta. Ian zgodził się tylko dlatego, że to jego dziewczyna leżała w szpitalu i chciał być jak najszybciej przy niej, a wiedział, że Bri nie odpuści.
Chwilę później znaleźli się w drodze do szpitala. Aby przerwać ciszę, Ian zapytał:
- Co to znaczy nasz szpital?
- Znowu o to pytasz? To nie ja jestem twoją dziewczyną, tylko Luu. To jej zapytaj. Opowie ci o tym gdy będzie gotowa.
- Ale byłaś nią przez pewien czas. Nie możesz mi powiedzieć tylko przez wzgląd na dawne czasy?
- Ja byłam twoją dziewczyną? Chyba mnie z kimś mylisz. To, że przespałam się z tobą kilka razy gdy chodziłam z Trevorem nie oznacza, że coś do ciebie czułam. byłeś dla mnie tylko odskocznią od problemów w domu. A potem załatwiłam ci rolę w PLL. I się skończyło, bo zacząłeś chodzić z Luu. To już ponad dwa lata a ty przypominasz sobie to teraz? - Zapytała oburzona Brandi.
- Wyluzuj. Nie chcesz to nie mów. - Odparł zdenerwowany Ian. - Gdzie teraz ? - Zapytał stojąc na skrzyżowaniu.
- Na tych światłach w lewo, a potem cały czas prosto. Tam jest szpital pod wezwaniem Matki Teresy. Tam leży twoja dziewczyna.
Ian już się nie odzywał. Brandi również. Nie chciała już z nim rozmawiać. Może i coś tam niby do niego przez pewien czas czuła, ale gdy chciała mu to powiedzieć, on akurat zaczął spotykać się z jej najlepszą przyjaciółką. Nie chciała tego psuć, bo widziała, że mu na niej zależy.
Gdy dojechali na parking Bri wysiadła szybko z samochodu i popędziła do głównego wejścia zostawiając Ian'a w tyle.
- Dzień dobry... - Zaczęła szybko gdy weszła do szpitala. - Gdzie leży Lucy Hale?
- Dzień dobry. Jest pani z rodziny? - Odpowiedziała jej pielęgniarka stojąca za kontuarem.
- Ona jest jej przyjaciółką, może wejść. - To była Maggie. Weszła do holu gdy nikt nie słyszał. - A ten facet co tam biegnie to jej chłopak, też może wejść.
- Oczywiście. - Tylko tyle odpowiedziała kobieta i odeszła aby zrobić sobie kawę.
- Dziękuję. Gdzie ona leży, Mag? - Zapytała Bri.
- Na końcu holu są takie fioletowe drzwi z lewej strony. Sala 158. - Odpowiedziała bez uczucia. - Ian'owi też powiem. Idź. Czeka na ciebie.
- Okeej. - Brandi spojrzała na nią dziwnym wzrokiem. Maggie zachowywała się strasznie dziwnie.
Dziewczyna poleciała szybko do pokoju w którym leżała przyjaciółka, a Maggie została i czekała na Ian'a. Bri od razu zauważyła, że coś jest nie tak z jej zachowaniem. Bardziej niż zwykle.



No cześć ;) 
Jest rozdział 3, dziwny ale jest :D
W kolejnym będzie więcej wyjaśnień chyba.
Mam nadzieję, że się spodoba i można próbować zgadnąć o co będzie chodziło Mag ;)


X.O.X.O.

czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 2



Brand siedziała i zastanawiała się, co powinna zrobić. Niestety to myślenie nie wychodziło jej.
Po pewnym czasie postanowiła zadzwonić do swojej przyjaciółki - Lucy.
- Hej Bri, co jest? - Zapytała koleżanka od razu po odebraniu.
- Jesteś w domu? - Brandi nie odpowiedziała na pytanie przyjaciółki, tylko od razu przeszła do swojego pytania.
- Niee, jestem u Iana. Coś się stało? Mogę zaraz u siebie, albo u ciebie być. Jechać?
- Tak, jedź do siebie. Ja też zaraz będę. Musimy porozmawiać. - Brandi skończyła mówić i od razu się rozłączyła. W trakcie rozmowy wpadła na pewien pomysł.
Lucy szybko pożegnała się ze swoim chłopakiem i pojechała do swojego domu. Brandi już czekała przed bramą w swoim małym, czarnym BMW. Dziewczyny szybko wjechały na teren posiadłości Lucy, zaparkowały i przywitały się.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi ? - Zapytała Luu.
- Może w domu? Nie chciała bym aby ktoś usłyszał. No wiesz, dozorca, czy ktoś taki.
- Ok.
Lucy spojrzała na przyjaciółkę i nie wiedziała co ma zrobić. W końcu ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Dziewczyna cały czas zastanawiała się o co może chodzić przyjaciółce. Gdy weszły do wielkiego salonu, Brandi od razu powiedziała:
- Ojca aresztowali! - Lucy zamurowało.
- Jak to aresztowali? Za co niby? Co taki stary, bez urazy, człowiek mógł zrobić?
- Nie obrażę się. Podobno chodzi o jakieś fałszowanie, czy coś takiego. Nie wiem dokładnie. - Tłumaczyła Brandi.
- Wpłaciłaś jakąś kaucję, czy coś?
- Nie. Gdyby można było, Olivia zrobiła by to pierwsza. Bo go "kocha". I coś mi się zdaje, że zrobi mi niezłą jazdę jak wrócę.
- Za co znowu? Jesteś dorosła, nie wiem co ona ma z głową. Od zawsze jakieś problemy.
- Dobrze mówisz... Od zawsze. - Lucy spojrzała na nią pytającym wzrokiem
Dziewczyny przez chwilę milczały. Luu wiedziała, że Brandi wpadła na jakiś plan, ale bała się zapytać o co chodzi. Odkąd tylko się znały - czyli od przedszkola - To właśnie Bri miała różne dziwne pomysły, które zawsze wychodziły na jej korzyść.
- A więc mam pewien plan... - Zaczęła znowu Brandi. - Chcę aby ojciec wyszedł z aresztu, rozumiesz o co chodzi... I chcę żeby kto inny do niego trafił.
- Olivia? - Zapytała krótko Lucy.
- Tak. Chcę się jej w końcu pozbyć. Jestem pewna, że Ronnie i Mike nam pomogą. Oni też jej nie znoszą.
- Myślisz, że jej własny syn, chciał by się jej pozbyć? - Luu nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.
- A jak myślisz, kto ostatnio porozcinał te kabelki u niej w samochodzie? Wtedy co wylądowała w szpitalu.
- No ale żeby własny syn? A Annie o tym wie?
- Pogięło cię? Jej ukochana córeczka od razu poleciała by z tym na policję i wkopała własnego brata. Ona kocha mamusię, tylko ze względu na pieniądze. Myślisz, że ktoś mógł by ją pokochać bez powodu? - Bri zadała sarkastyczne pytanie Lucy.
- No wiesz, twój ojciec za coś ja pokochał. Nikt nie wie za co, ale jednak. I na pewno nie ze względu na kasę, bo on na niej dosłownie śpi.
- Za coś tak. Ja się dowiem za co. A tak à propos. Mogę zatrzymać się dzisiaj u ciebie? Nie mam jednak ochoty wracać do domu.
Brandi zapytała tylko z grzeczności bo wiedziała, że przyjaciółka się zgodzi.
- Oczywiście. A jak tam z Trevorem? - Zapytała Luu. Dziewczyna wiedziała, że coś jest inaczej niż przedtem.
- Zerwałam z tym frajerem. - Odpowiedziała bez uczucia.
- I dobrze. Wieeesz... Bo u nas na planie PLL są ładni chłopacy. Mogła bym cię z któryms pozanć. - Powiedziała ostrożnie Lucy. - Ale nie chcę z niczym na ciebie naciskać.
Brandi uśmiechnęła się do przyjaciółki i ją przytuliła.
- Pogadamy o tym jutro? Zmęczona jestem. - Bri nie miała ochoty gadać o chłopakach akurat tego wieczoru.
- Pewnie.
Bri poszła do pokoju gościnnego, a Lucy do swojej sypialni.
Blondynka nie powiedziała o wszystkim przyjaciółce. Na przykład o tym, że chce zmienić tożsamość sobie, ojcu i bratu, po czym tak zakręcić tego uroczego policjanta aby wypuścił jej ojca i wyjechać z kraju jak najdalej od wszystkich. Była pewna, że jej się uda.
Była zawsze najładniejsza i nikt nigdy nie mógł jej się oprzeć. To właśnie z tego powodu zawsze miała najlepiej. Nie ze względu na pieniądze ojca i Olivii. Gdy było trzeba potrafiła przespać się z nie jednym nauczycielem tylko po to aby mieć najlepszą średnią w szkole, czy też aby dostać się na koncert na który nie było już biletów.
To właśnie tak poznała Trevora. Był ochroniarzem na koncercie jakiegoś zespołu który grał na jego uniwersytecie. Ona wiedziała, co musi zrobić, aby dostać się na salę i mieć najlepsze miejsca. Przypomniała się jej ich pierwsza rozmowa...
- Hej przystojniaczku, czemu jeszcze mnie nie wpuściłeś? - Spojrzała na niego tymi swoimi maślanymi oczami. Usta miała pomalowane na krwisto czerwony kolor, a ubrana była w króciutką sukienkę mini i czerwone szpilki. miały z co najmniej 15 centymetrów. Wszyscy faceci patrzyli na nią z pożądaniem, a kobiety z zazdrością.
- Pokaż bilet i cię wpuszczę. - Odpowiedział jej. Wiedziała, że gdyby tylko mógł, od razu zaczął by się ślinić na jej widok.
- A co jeżeli go nie mam? Sprzedał byś mi? - Uśmiechała się cały czas uwodzicielsko.
- Ślicznotko, to nie ja sprzedaje bilety. - Ręką wskazał na pewną budkę. - Tam je sprzedają. Ale pewnie wszystkie zostały już wykupione.
- Czyli, że mnie nie wpuścisz? - Zrobiła smutną minę i podwinęła swoją sukienkę do góry, aby tylko on mógł zobaczyć jej bieliznę w panterkę. - Mogła bym zrobić wszystko dla ciebie... - Udawała smutna dziewczynkę. Wiedziała, że wejdzie na ten koncert.
- Luke, podejdź tu! - Krzyknął chłopak do kogoś. - Musisz mnie zastąpić. Ta panienka nie potrafi trafić do swojego rzędu. - Uśmiechnął się do niej i pokazał palcem, że ma iść za nim.
Weszli na zaplecze. Nim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, Bri zamknęła już drzwi od wewnątrz na zasuwkę i wyskoczyła z sukienki.
- Wiesz przystojniaczku, miałam nadzieję, że to zasugerujesz. - Odezwała się.
- Jestem Trev. A ty jak się nazywasz? - Zapytał zdejmując spodnie.
- Jestem Brandi, ale wole jak mnie nazywasz ślicznotką. - Uśmiechnęła się znowu uwodzicielsko. - Długo jeszcze? - Spojrzała na niego.
- Już nic nie gadaj. - Podszedł do niej.
Zaczęło się to, czego ona tak bardzo chciała. Po wszystkim odezwała się zdyszana.
- Wiesz przystojniaczku, powinniśmy się jeszcze spotkać. - Nie czekała na jego odpowiedź, bo wiedziała co by powiedział. Szybko wyciągnęła szminkę i zapisała na jego ręce swój numer telefonu, po czym ubrała się i wyszła. Od tamtej pory spotykali się codziennie, aż zostali parą. Pasowali do siebie idealnie.
Brandi żałowała, że z nim zerwała po trzech latach związku. Kochała go, ale on był palantem, na którego każda leciała. Specjalnie dla niego poszła do tego samego colleg'u co on. Widać los chciał inaczej.
- Boże, po co ja o tym myślę i sobie to wszystko przypominam? - Zadała pytanie sama sobie. - Cholera, muszę się zmienić. - Odpowiedziała sama sobie, po czym poszła spać. Nie chciała więcej o nim myśleć.
Doszła do wniosku, że jutro pojedzie do znajomego, który wyrobi jej nowe prawo jazdy i paszporty dla niej i rodziny.




2-gi rozdział ;)
Jest taki... nie wiem jak to ująć...
Na pewno jest dłuższy od pierwszego.
Mi się nie podoba zbytnio, ale innym może.
Sorry, za moje głupie pomysły i takie powiązania do seksu, ale chciałam z Bri zrobić taką dziewczynę, która się będzie zmieniała z czasem ;)
Czekam na komentarze :) 

X.O.X.O.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

A więc...

Cześć wam!


Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, życzę wszystkim którzy odwiedzają mojego bloga, wszystkiego co najlepsze! 
Dużo zdrowia, pełno kasy, dobrej fury na wypasie!

A na Sylwestra, chcę abyście się upili i zajebiście bawili! 
Buziaczki :*

X.O.X.O

środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 1


- Wiesz... - Zaczęła Brandi. Dwudziesto dwulatka trzymała w jednej ręce papierosa, a w drugiej butelkę z jakimś tanim piwem. - Moje życie już chyba gorsze być nie mogło.
- Co ty gadasz maleńka?! - Krzyknął do niej Trevor. - Powinnaś być najszczęśliwszą dziewczyną na świecie! Masz mnie, a inne panny Ci wszystkiego zazdroszczą.
- Zazdroszczą? Ciekawe czego. Tego, że chodzę z największym dupkiem w szkole? Czy tego, że moja matka zostawiła mnie, brata i ojca samych i wyjechała gdzieś do Meksyku? - Spojrzała na chłopaka ze łzami w oczach. - Wiesz co Trev... To jest chore. Ten nasz cały związek. I w tej chwili go kończę.
Brandi zgasiła papierosa i odstawiła butelkę na ziemi, po czym szybkim krokiem zaczęła odchodzić od chłopaka.
- Czy ty ze mną właśnie zerwałaś?! - Krzyknął za nią.
- Tak! - Odpowiedziała mu. Ani się spostrzegła, Trevor stał już koło niej. nie wiedziała o co mu chodzi. - Czego jeszcze chcesz? Nie mam ochoty na większe kłótnie. Chcę wrócić do domu i pobyć sama...
- Nie możesz ze mną zerwać, do cholery jasnej! Żadna panna jeszcze ze mną nie zerwała. Jeżeli powiesz komukolwiek, że to ty zakończyłaś ten związek, pożałujesz tego, zrozumiałaś?
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
- W dupie mam co sobie ludzie pomyślą na twój temat. I co mi zrobisz? Porysujesz samochód albo wybijesz okno w domu? Każdy będzie wiedział, że to ty. Więc w tym momencie odsuń się ode mnie i daj mi spokój. Zrozumiałeś? Jeżeli nie, szybko załatwię ci zakaz zbliżania się do mnie. Pamiętaj o tym. - Nie patrząc na niego odeszła. Chłopak wiedział jakie mogą być konsekwencje tego co by zrobił. Jej ojciec jest zbyt silnie postawiona osobą. Postanowił więc dać sobie spokój. Jej też.

Brandi idąc do domu myślała tylko o tym, jak powiedzieć swojej macosze - Olivii, dlaczego wróciła tak późno. Pomimo tego, że była dorosła, dalej mieszkała z ojcem i jego żoną. Nienawidziła jej. Ale nie była jedyna. Jej brat nienawidził jej równie mocno jak ona. Nawet jej rodzony syn nie chciał mieć z nią zbyt wiele wspólnego. Tylko ta jej ukochana córeczka - Annie.
Gdy weszła do domu było już około 11 wieczorem. Światła były wszędzie pozapalane, a w salonie siedzieli wszyscy z wyjątkiem ojca. Po chwili zauważyła też, że jest tam policja.
- Co się dzieje? - To pytanie było skierowane do jej młodszego o cztery lata brata Ronniego.
- Gdzie jest twój telefon Brandi? - Odpowiedział pytaniem na pytanie. - Próbowaliśmy się do ciebie dodzwonić chyba od 3 godzin!
- Nie wiem, pewnie jest w pokoju. Zapomniałam go dzisiaj zabrać gdy wychodziłam. Powie mi ktoś, co tu się dzieje? - Zapytała ponownie.
- Bri... - Zwróciła się do niej macocha. - Twój ojciec... Został aresztowany. Musisz iść złożyć zeznania.
- Niby dlaczego został aresztowany? Co ten człowiek mógł takiego zrobić? - Zaczęła krzyczeć oburzona.
Nastąpiła chwila ciszy. Pierwszy odezwał się policjant stojący ciągle przy ich kominku.
- Panno Marks, nazywam się Jake Trevan. Jestem funkcjonariuszem policji w Miami. - Brandi spojrzała na niego spod ukosa. Gdyby nie to, że przyszedł porozmawiać o tym, że ojciec jest w areszcie, pewnie zaczęła by od razu flirtować.
- Dlaczego tata jest w więzieniu? - Zapytała go.
- Został aresztowany pod zarzutem fałszerstwa dokumentów. Dokumenty zostały już wysłane do prokuratury. Wiedziałaś coś o tym?
-Co?! Tata i fałszerstwo dokumentów? Śmieszni jesteście. Pewnie ktoś go wrobił. I nie, nic nie wiedziałam. - Odpowiedziała zdenerwowana Brandi.
Wszyscy w pokoju spojrzeli na nią. Nic nie mówiąc po prostu poszła do swojego pokoju.
- Bardzo za nią przepraszam... nie wiedziałam, że tak się będzie zachowywała. - Zaczęła tłumaczyć Olivia.
- Nie szkodzi. - Odpowiedział drugi policjant. - Powinniście porozmawiać w rodzinnym gronie. My już się pożegnamy. Do drzwi dojdziemy sami. Dobrej nocy życzymy.
- Dobrej nocy... - Olivia odprowadziła ich wzrokiem do drzwi. Gdy wyszli od razu zawołała Brandi, lecz dziewczyna nie chciała z nimi rozmawiać. Powiedziała, że musi to wszystko przemyśleć.
Macocha spojrzała tylko na resztę dzieci zebranych w salonie. Nie miało to sensu aby rozmawiać o tym dwa razy, więc kazała im iść spać.

Nikt wtedy nie wiedział, co zamierza zrobić Brandi...



Mam nadzieję, że się spodoba :)
Mogą trafiać się literówki, bo pisałam to dosyć szybko.
Jeżeli coś się nie podoba i powinnam to zmienić piszcie w komentarzach, na pewno wezmę wasze zdanie pod uwagę! :)


X.O.X.O

Cześć wam!

Mam na imię Sylwia, mam 16 lat i jestem z 3miasta :)
To w sumie mój drugi blog.
Założyłam go bo... idą święta, człowiek się nudzi i mam dużo pomysłów (niekoniecznie dobrych, ale to można ustalić potem :P ).
Blog będzie o dziewczynie, którą sama wymyśliłam, ale będą występować w nim również znane osoby, takie jak m.in. Lucy Hale. 
Minimalnie raz w tygodniu będę coś dodawała. 
Czasami nawet więcej niż raz :) 
Mam nadzieję, że wam się spodoba ;)


X.O.X.O.