czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 2



Brand siedziała i zastanawiała się, co powinna zrobić. Niestety to myślenie nie wychodziło jej.
Po pewnym czasie postanowiła zadzwonić do swojej przyjaciółki - Lucy.
- Hej Bri, co jest? - Zapytała koleżanka od razu po odebraniu.
- Jesteś w domu? - Brandi nie odpowiedziała na pytanie przyjaciółki, tylko od razu przeszła do swojego pytania.
- Niee, jestem u Iana. Coś się stało? Mogę zaraz u siebie, albo u ciebie być. Jechać?
- Tak, jedź do siebie. Ja też zaraz będę. Musimy porozmawiać. - Brandi skończyła mówić i od razu się rozłączyła. W trakcie rozmowy wpadła na pewien pomysł.
Lucy szybko pożegnała się ze swoim chłopakiem i pojechała do swojego domu. Brandi już czekała przed bramą w swoim małym, czarnym BMW. Dziewczyny szybko wjechały na teren posiadłości Lucy, zaparkowały i przywitały się.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi ? - Zapytała Luu.
- Może w domu? Nie chciała bym aby ktoś usłyszał. No wiesz, dozorca, czy ktoś taki.
- Ok.
Lucy spojrzała na przyjaciółkę i nie wiedziała co ma zrobić. W końcu ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Dziewczyna cały czas zastanawiała się o co może chodzić przyjaciółce. Gdy weszły do wielkiego salonu, Brandi od razu powiedziała:
- Ojca aresztowali! - Lucy zamurowało.
- Jak to aresztowali? Za co niby? Co taki stary, bez urazy, człowiek mógł zrobić?
- Nie obrażę się. Podobno chodzi o jakieś fałszowanie, czy coś takiego. Nie wiem dokładnie. - Tłumaczyła Brandi.
- Wpłaciłaś jakąś kaucję, czy coś?
- Nie. Gdyby można było, Olivia zrobiła by to pierwsza. Bo go "kocha". I coś mi się zdaje, że zrobi mi niezłą jazdę jak wrócę.
- Za co znowu? Jesteś dorosła, nie wiem co ona ma z głową. Od zawsze jakieś problemy.
- Dobrze mówisz... Od zawsze. - Lucy spojrzała na nią pytającym wzrokiem
Dziewczyny przez chwilę milczały. Luu wiedziała, że Brandi wpadła na jakiś plan, ale bała się zapytać o co chodzi. Odkąd tylko się znały - czyli od przedszkola - To właśnie Bri miała różne dziwne pomysły, które zawsze wychodziły na jej korzyść.
- A więc mam pewien plan... - Zaczęła znowu Brandi. - Chcę aby ojciec wyszedł z aresztu, rozumiesz o co chodzi... I chcę żeby kto inny do niego trafił.
- Olivia? - Zapytała krótko Lucy.
- Tak. Chcę się jej w końcu pozbyć. Jestem pewna, że Ronnie i Mike nam pomogą. Oni też jej nie znoszą.
- Myślisz, że jej własny syn, chciał by się jej pozbyć? - Luu nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.
- A jak myślisz, kto ostatnio porozcinał te kabelki u niej w samochodzie? Wtedy co wylądowała w szpitalu.
- No ale żeby własny syn? A Annie o tym wie?
- Pogięło cię? Jej ukochana córeczka od razu poleciała by z tym na policję i wkopała własnego brata. Ona kocha mamusię, tylko ze względu na pieniądze. Myślisz, że ktoś mógł by ją pokochać bez powodu? - Bri zadała sarkastyczne pytanie Lucy.
- No wiesz, twój ojciec za coś ja pokochał. Nikt nie wie za co, ale jednak. I na pewno nie ze względu na kasę, bo on na niej dosłownie śpi.
- Za coś tak. Ja się dowiem za co. A tak à propos. Mogę zatrzymać się dzisiaj u ciebie? Nie mam jednak ochoty wracać do domu.
Brandi zapytała tylko z grzeczności bo wiedziała, że przyjaciółka się zgodzi.
- Oczywiście. A jak tam z Trevorem? - Zapytała Luu. Dziewczyna wiedziała, że coś jest inaczej niż przedtem.
- Zerwałam z tym frajerem. - Odpowiedziała bez uczucia.
- I dobrze. Wieeesz... Bo u nas na planie PLL są ładni chłopacy. Mogła bym cię z któryms pozanć. - Powiedziała ostrożnie Lucy. - Ale nie chcę z niczym na ciebie naciskać.
Brandi uśmiechnęła się do przyjaciółki i ją przytuliła.
- Pogadamy o tym jutro? Zmęczona jestem. - Bri nie miała ochoty gadać o chłopakach akurat tego wieczoru.
- Pewnie.
Bri poszła do pokoju gościnnego, a Lucy do swojej sypialni.
Blondynka nie powiedziała o wszystkim przyjaciółce. Na przykład o tym, że chce zmienić tożsamość sobie, ojcu i bratu, po czym tak zakręcić tego uroczego policjanta aby wypuścił jej ojca i wyjechać z kraju jak najdalej od wszystkich. Była pewna, że jej się uda.
Była zawsze najładniejsza i nikt nigdy nie mógł jej się oprzeć. To właśnie z tego powodu zawsze miała najlepiej. Nie ze względu na pieniądze ojca i Olivii. Gdy było trzeba potrafiła przespać się z nie jednym nauczycielem tylko po to aby mieć najlepszą średnią w szkole, czy też aby dostać się na koncert na który nie było już biletów.
To właśnie tak poznała Trevora. Był ochroniarzem na koncercie jakiegoś zespołu który grał na jego uniwersytecie. Ona wiedziała, co musi zrobić, aby dostać się na salę i mieć najlepsze miejsca. Przypomniała się jej ich pierwsza rozmowa...
- Hej przystojniaczku, czemu jeszcze mnie nie wpuściłeś? - Spojrzała na niego tymi swoimi maślanymi oczami. Usta miała pomalowane na krwisto czerwony kolor, a ubrana była w króciutką sukienkę mini i czerwone szpilki. miały z co najmniej 15 centymetrów. Wszyscy faceci patrzyli na nią z pożądaniem, a kobiety z zazdrością.
- Pokaż bilet i cię wpuszczę. - Odpowiedział jej. Wiedziała, że gdyby tylko mógł, od razu zaczął by się ślinić na jej widok.
- A co jeżeli go nie mam? Sprzedał byś mi? - Uśmiechała się cały czas uwodzicielsko.
- Ślicznotko, to nie ja sprzedaje bilety. - Ręką wskazał na pewną budkę. - Tam je sprzedają. Ale pewnie wszystkie zostały już wykupione.
- Czyli, że mnie nie wpuścisz? - Zrobiła smutną minę i podwinęła swoją sukienkę do góry, aby tylko on mógł zobaczyć jej bieliznę w panterkę. - Mogła bym zrobić wszystko dla ciebie... - Udawała smutna dziewczynkę. Wiedziała, że wejdzie na ten koncert.
- Luke, podejdź tu! - Krzyknął chłopak do kogoś. - Musisz mnie zastąpić. Ta panienka nie potrafi trafić do swojego rzędu. - Uśmiechnął się do niej i pokazał palcem, że ma iść za nim.
Weszli na zaplecze. Nim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, Bri zamknęła już drzwi od wewnątrz na zasuwkę i wyskoczyła z sukienki.
- Wiesz przystojniaczku, miałam nadzieję, że to zasugerujesz. - Odezwała się.
- Jestem Trev. A ty jak się nazywasz? - Zapytał zdejmując spodnie.
- Jestem Brandi, ale wole jak mnie nazywasz ślicznotką. - Uśmiechnęła się znowu uwodzicielsko. - Długo jeszcze? - Spojrzała na niego.
- Już nic nie gadaj. - Podszedł do niej.
Zaczęło się to, czego ona tak bardzo chciała. Po wszystkim odezwała się zdyszana.
- Wiesz przystojniaczku, powinniśmy się jeszcze spotkać. - Nie czekała na jego odpowiedź, bo wiedziała co by powiedział. Szybko wyciągnęła szminkę i zapisała na jego ręce swój numer telefonu, po czym ubrała się i wyszła. Od tamtej pory spotykali się codziennie, aż zostali parą. Pasowali do siebie idealnie.
Brandi żałowała, że z nim zerwała po trzech latach związku. Kochała go, ale on był palantem, na którego każda leciała. Specjalnie dla niego poszła do tego samego colleg'u co on. Widać los chciał inaczej.
- Boże, po co ja o tym myślę i sobie to wszystko przypominam? - Zadała pytanie sama sobie. - Cholera, muszę się zmienić. - Odpowiedziała sama sobie, po czym poszła spać. Nie chciała więcej o nim myśleć.
Doszła do wniosku, że jutro pojedzie do znajomego, który wyrobi jej nowe prawo jazdy i paszporty dla niej i rodziny.




2-gi rozdział ;)
Jest taki... nie wiem jak to ująć...
Na pewno jest dłuższy od pierwszego.
Mi się nie podoba zbytnio, ale innym może.
Sorry, za moje głupie pomysły i takie powiązania do seksu, ale chciałam z Bri zrobić taką dziewczynę, która się będzie zmieniała z czasem ;)
Czekam na komentarze :) 

X.O.X.O.

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział. :)
    Mnie nie przeszkadza nawiązanie do seksu. xD
    Super, trzymaj tak dalej.
    Czekam na następny rozdział. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny blog. bd twoją stałą czytelniczką :D

    OdpowiedzUsuń