środa, 23 stycznia 2013

Notka

Cześć :)
Dzisiaj z niezbyt dobrą wiadomością, szczególnie dla siostry... 
Zawieszam bloga co najmniej do końca stycznia. 
Nie wyrabiam ze wszystkimi rzeczami.
Cały czas tylko szkoła, robienie prac domowych, obowiązki domowe. 
Brakuje mi czasu na różne rzeczy w tym na ogarnięcie bloga. 
Może w ferie dam radę coś napisać, jakieś kilka rozdziałów żeby mieć co potem dodawać. Mam nadzieję.
I mam też wielką nadzieję, że nie będziecie na mnie złe. 

Buziaki






Zayn *.*







sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 9


Dziewczyna chwile milczała.
- Znalazłam coś.
- Co? - Zapytał uśmiechnięty Jake.
- Twój telefon. Nie jesteś za młody na ślub? - Zapytała go.
Chłopak odwrócił się od niej złapał za głowę i przez moment milczał.
- Nie odpowiesz mi? - Naciskała na niego Bri.
- Nie wiem co mam ci powiedzieć.
- Może wytlumaczyć, dlaczego przespałeś się ze mną skoro masz narzeczoną? I dlaczego tak się zachowujesz? - Zapytała.
Chłopak znowu milczał.
- Wytłumacz mi to! - Krzyknęła na niego Bri.
Jake spojrzał na nią.
- Po cholerę ci to wiedzieć?! - On też krzyknął na nią.
- Bo chcę wiedzieć, dlaczego najpierw przespałeś się ze mną, potem udawałeś takiego zapatrzonego we mnie, a teraz, na sam koniec, powiedziałeś, że to może być nasza pierwsza randka? Dlaczego robisz ze mnie taką idiotkę?! - Brandi cały czas krzyczała na niego.
- Bo mi się podobasz! Zrozumiałaś?!
- Ale ty masz NARZECZONĄ!
- Nie kocham jej, okej? - Ton głosu mu się trochę uspokoił.
- Nie chce mieć z tobą nic wspólnego, okej? Nie chcę rozbijać niczyjego związku. Nie mogła bym być z tobą, wiedząc, że ty zaraz będziesz się żenił. To zupełnie nie w moim stylu. - Brandi nie patrzyła na niego mówiąc te słowa.
- Boże, Brandi... Chciałem z nią zerwać. Ale ten policjant z którym do was przyjeżdżam to jej ojciec, więc to nie jest takie łatwe.
- Więc bądź z nią i zostaw mnie w spokoju. Nie chce stać pomiędzy wami.
Dziewczyna prawie się rozpłakała.
- Ale ty nie udawaj takiej niewinnej, Brandi. Wiem doskonale dlaczego się ze mną przespałaś.
Spojrzała na niego.
- Chciałaś mnie po prostu wykorzystać. I tyle. Teraz zastanawiam się tylko, kiedy byś sobie to odpuściła i znalazła nowy cel. - Powiedział jej.
Brandi uderzyła go z całej siły w twarz. Chłopak wykrzywił twarz w grymasie.
- Wiesz, gdybyś mi się nie podobał, przespała bym się z tobą i nigdy więcej nie odezwała się do ciebie. A teraz wypierdalaj z tego domu.
Jake chwile stał w osłupieniu, po czym wściekły wyszedł z domu Lucy, ale zapomniał zabrać swojego telefonu.
Gdy tylko odjechał, Bri wybrała numer Jessie i zadzwoniła.
Po kilku sygnałach odezwał się głos narzeczonej Jake'a.
- Jake, dlaczego nie odpisywałeś? - Zapytała szybko na przywitanie.
- Może dlatego, że po tym jak się ze mną przespał zostawił telefon w moje łazience? - Odpowiedziała jej. - Już chyba do ciebie jedzie.
Bri rozłączyła się, po czym wyjęła kartę z telefonu chłopaka i zniszczyła ją.
Po tym wszystkim nie wiedziała co ma ze sobą zrobić więc napisała do Annie aby zobaczyć, czy jeżeli siostra dowie się czegoś to powie od razu matce, czy zachowa do siebie.

Cześć An. Jeżeli się nudzisz przyjedź do Lucy. Muszę z kimś pogadać. Twoja kolej. Adres znasz. 

Po chwili uzyskała szybką odpowiedź:

Jadę.

Brandi usiadła w salonie przyjaciółki i włączyła telewizor na jakimś kanale z plotkami o najbogatszych ludziach z LA.
- Proces Adama Marksa odbędzie się już niedługo, ale jego żona i córka chyba nie bardzo się tym przejmują. Olivię Downey widziano dzisiaj jak wysiadała z samochodu pewnego młodego pana. Na nasze oko miał z 25 lat i był baaardzo przystojny. - Rozległ się dźwięk z telewizora. Brandi nim się zorientowała a już mówiono o niej. - Natomiast jego córka była widziana wielokrotnie w szpitalu, po czym została przyuważona gdy przytulała się do policjanta siedząc na samochodzie. - W tym momencie pojawiło się zdjęcie Bri i Jake'a całujących się przed domem Lucy.
Brandi wyłączyła telewizor.
Boże, skąd ci ludzie to wszystko wiedzą? - Pomyślała Bri.
Dziewczyna znowu włączyła telewizor, ale teraz mówili o jakimś rodzinnym zespole.
- Ten jeden wygląda nawet ładnie... - Odezwała się do siebie.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Szybka jesteś. - Powiedziała do siostry i uśmiechnęła się gdy otworzyła drzwi.
- Bo ja wiem. Jeździłam w okolicy nudząc się. - Odpowiedziała jej An.
Brandi wpuściła ją do domu. Kiwnęła żeby poszła do salonu a sama poszła do kuchni i wróciła z dwoma piwami i paczkami chipsów.
- A więc co jest? - Zapytała Annie.
- Pamiętasz tego młodego policjanta z którym się dzisiaj przespałam rano?
- No jak miała bym nie pamiętać? To było rano. Co z nim nie tak?
- Otóż to, że ma narzeczoną.
Annie prawie zadławiła się piwem. Spojrzała na Brandi zdziwiona.
- Ale on nie jest dużo starszy od ciebie przecież.
- No właśnie. Ale podoba mi się cholernie. Ale jest związany z córką policjanta i nie wie jak z nią zerwać.
Nastała chwilowo cisza.
- Dobra, nie chcę o tym jednak gadać. - Powiedziała Bri. - Oll ma romans.
- Skąd wiesz, że ma romans? - Odpowiedziała jej zaskoczona An.
- Było w telewizji. Widzieli jak wysiadała z jakiegoś samochodu. Jakiegoś młodego typka.
- Teraz już wiesz czemu nie chcę żeby kto ktokolwiek o mnie wiedział. O tym... no wiesz sama o czym.
- Masz jakąś dziewczynę na oku? - Zapytała ją Brandi.
Jest taka jedna. Ona też jest. Ma na imię Monique.



Cześć :)
Dodaje dzisiaj tak jak obiecałam Jagodzie :* 
Następny będzie za tydzień ;) 
Sorrki, że jest taki krótki, ale nie miałam zbyt czasu żeby pisać i miałam brak weny twórczej. 





poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 8


Nastała chwila ciszy. Brandi czekała co powie jej Annie. W końcu dziewczyna nie wytrzymała i sama ją zapytała.
- An, o co chodzi?
- Brandi, bo ja... Ja jestem... Lesbijką.
Bri spojrzała na nią wielkimi oczami, a Annie się rozpłakała.
- Ale jak? Jak to? - Zapytała zszokowana Bri.
- Po prostu... Bałam się to komukolwiek powiedzieć, bo nie chciałam, żeby ludzie mnie oceniali...
- A ten chłopaka z którym chodzisz? Daniel, tak?
- To tylko przykrywka. On myśli, że to na serio, ale tak nie jest. - Annie spojrzała na Bri.
Dziewczyny przez chwilę siedziały w ciszy.
- Ale to przecież nic takiego. - Odezwała się Brandi.
- Jak to nic takiego? Ludzie jak się dowiedzą, cały czas będą mnie unikać i patrzeć na mnie jak bym była jakimś odmieńcem...
- Dobra, daj spokój młoda. Adam Lambert jest gejem i co w związku z tym? Zobacz ile ma fanów. A wytłumaczę ci coś. Większość ludzi nie patrzy na twoją orientację, ale na twój charakter. A nawet jeśli by gadali, to co z tego? - Bri spojrzała na przyrodnią siostrę. - Przez tydzień czy dwa będą o tobie mówić, a potem się do tego przyzwyczają i dadzą sobie spokój.
- Tak myślisz?
- Tak. Zawsze tak jest.
Dziewczyny spojrzały na siebie.
- Dziękuje.  Powiedziała Annie.
- Nie ma za co. Jeśli o mnie chodzi, to nikomu nie powiem.
- Brandi... Mam jeszcze jedno pytanie...
Annie zapytała w momencie w którym Brandi wstawała już żeby iść do swojego pokoju.
- Jakie?
- Dlaczego zawsze ty, Ronnie i Mike jesteście dla mnie tacy oschli? Wy trzymacie się tak w trójkę. Zazdroszczę wam tego.
Bri usiadła.
- Jak by ci to wyjaśnić... - Brandi na chwilę zamilkła. - To jest tak jakby twoja wina.
- Ale jak moja? - Zapytała zdziwiona.
- No bo gdy my zawsze coś robiliśmy, ty zawsze, ale to zawsze biegłaś do Olivi i jej o wszystkim mówiłaś. Zawsze byłaś jej kochaną córeczką. Gdy my staraliśmy się być sami, to zawsze ty ją do nas przyprowadzałaś. Dlatego tak się wszyscy od ciebie odsunęli. Nie chcieliśmy żeby Oll o wszystkim wiedziała. - Wyjaśniła jej.
Annie patrzyła na nią zdziwiona.
- Ale ja to robiłam tylko dlatego, żeby ona zwracała na mnie uwagę...
- An, ja to już wiem. Ale musisz pogadać z chłopakami jeżeli chcesz żeby było normalnie. I powiem ci coś jeszcze o twojej matce. Ona jest zapatrzona wyłącznie w czubek swojego nosa. Nie widzi nikogo poza nią samą. - Bri spojrzała na zegarek. - Cholera, ja muszę lecieć, umówiłam się. Jak będziesz chciała pogadać, zawsze możesz przyjść.
- Dzięki. Miłego wieczoru. - Annie uśmiechnęła się do niej.
- Wzajemnie. - Bri odwzajemniła uśmiech, po czym wstała i pobiegła do swojego pokoju po trochę swoich rzeczy.
Wzięła to co najważniejsze, spakowała do torby, przebrała się i poszła do garażu, gdzie ktoś wstawił jej samochód. Wyjechała nim na podwórze i prawie potrąciła swoich braci.
- Jak łazicie? - Krzyknęła na nich, uśmiechnęła się i odjechała.


- Ciekawe, co siostrzyczka ma zamiar robić dzisiaj wieczorem. - Powiedział uśmiechnięty Ronnie.
- O nie, tym razem nigdzie z tobą nie jadę. - Zaśmiał się Mike. - A poza tym, mam plany.
- To co ja mam robić? - Zapytał gdy weszli do domu.
- Znajdź sobie w końcu dziewczynę? - Odpowiedział mu starszy.
Gdy chłopacy zobaczyli Annie siedzącą samą w salonie, poszli do niej, zabrali pilota od telewizora i przełączyli na jakiś film.
- Ej, oglądałam to! - Krzyknęła dziewczyna.
- Znowu to samo, młoda? - Powiedział Mike.
- Może to lubię. A poza tym, nie możecie posiedzieć w swoich pokojach i pooglądać? - Spojrzała zła na braci.
Nagle rozległ się dźwięk przychodzącego smsa.
- To mój. - Powiedział Mike. - Vanessa wzywa, lecę.
- Jesteś na każde jej zawołanie! - Krzyknął za nim Ron.
- Bo ją kocham! - Odkrzyknął mu brat i wyszedł z domu.
Nastała głucha cisza.
- Dobra, ja spadam. - Powiedział Ron po czym wstał i poszedł do swojego pokoju.


Maggie siedziała przez pewien czas w szpitalu. Nagle zadzwonił jej telefon.
- Mag! - Krzyknął do słuchawki Ian.
- Co tam śliczny? - Odpowiedziała mu.
- Spotkajmy się. - Powiedział. - Przyjedziesz do mnie?
- Zaraz będę. - Rozłączyła się i wyszła ze szpitala.


Gdy Bri dojechała do domu przyjaciółki, było już po 19.
- I cały dzień znowu zleciał szybko... - Powiedziała do siebie.
Gdy weszła do domu, od razu poszła szybko do pokoju aby się przygotować na przyjście chłopaka.
Po kilku chwilach zadzwonił dzwonek. Brandi zdążyła się przebrać w seksowną króciutką czerwoną sukienkę i czarne, wysokie szpilki.
Otworzyła drzwi i ku jej zaskoczeniu, nie stał w nich Jake, tylko Trevor.
- Trev, co ty tu robisz? - Zapytała zamiast się przywitać.
- Cześć ślicznotko. Widzę, że czekasz na kogoś.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - Zapytała ponownie.
- Ciągle te pytania... Nie cieszysz się na mój widok? - Uśmiechną się do niej.
- Tak jak by nie, bo czekam na kogoś innego. A poza tym, jeżeli nie pamiętasz, zerwałam z tobą. - Odpowiedziała mu z podirytowaną miną.
- Chciałem to naprawić. Może szybki numerek na zgodę? Wiem, że to lubisz.
- Spierdalaj. Nie chce mieć już z tobą nic wspólnego.
Zatrzasnęła chłopakowi drzwi przed nosem. Nastała głucha cisza. Po chwili rozległ się kolejny dzwonek do drzwi.
Bri otworzyła mając wielką nadzieję, że to Jake.
- Cześć mała. - Powiedział i wszedł po czym pocałował ją w policzek.
Nie przeliczyła się.
- Cześć. - Uśmiechnęła się.
- Uroczo wyglądasz. - Powiedział. - Może potraktujemy to spotkanie jako pierwszą randkę? Bo tak jak by robimy wszystko nie po kolei.
- Dobrze. Ale wiesz, że skoro to pierwsza randka, to seksu nie będzie? - Odpowiedziała mu z uśmiecham.
- Domyślam się. Ale wszystko po trochu.
- Okej. Głodny?
- Troszeczkę.
- Chodź do kuchni, zrobimy coś. - Zaproponowała dziewczyna. - A przy okazji pogadamy.
- Dla ciebie wszystko.
Brandi poszła do kuchni ciągnąc za sobą chłopaka, ale zamiast skierować się żeby robić coś do jedzenia, usiadła na jednym z blatów.
Chłopak spojrzał na nią.
- Co jest? - Zapytał.



Cześć wam ;)
Chciałam dodać rozdział wczoraj, ale prawie wgl nie siedziałam przy komputerze i nie miałam jak przez telefon. A ogólne to dzisiaj specjalnie od razu po szkole jak weszłam do domu to włączyłam kompa i dodaje :D
No więc... Kolejny rozdział będzie w piątek albo sobotę, ponieważ z powodu szkoły nie mam aż tak dużo czasu, więc muszę ograniczyć dodawanie i od przyszłego tygodnia będę dodawała jeden rozdział tygodniowo w weekendy, żeby was pomęczyć niewiedzą co będzie dalej :* 
Czyli to już ustalone, mogę iść się uczyć (hahahahahahaha) ;)

Specjalny buuuuuuuuuuuuuziak dla Jagody :* 
Czymkaj siostra ;p


X.O.X.O.

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 7


- Nie wiem... - Odpowiedziała.
- Na pewno nie bez powodu to powiedział. - Jake nie chciał przestać.
- Nie wiem, do cholery. Co mam ci powiedzieć niby?
- Sam nie wiem co chciał bym usłyszeć.
- Jake, Ian był wstawiony. On zawsze gada różne dziwne rzeczy gdy jest pijany. Przysięgam. - Dziewczyna patrzyła na niego. Tłumaczyła jakby znali się od zawsze.
Chłopak uśmiechnął się do niej, podszedł i ją przytulił.
- Nie wiem, co sobie myślałem. - Pocałował ją w czoło.
- To może dokończymy to co chcieliśmy zacząć? - Wyszeptała mu do ucha.
Jake spojrzał na zegarek.
- Gdyby nie to, że jest już po 16, to chętnie bym został. Dalej chcesz się później spotkać? - Powiedział.
- Taaak. - Uśmiechnęła się szeroko. - Wpadniesz tutaj później? Jakoś o 20?
- Dobrze. A teraz serio lecę. - Pocałował ją namiętnie i wyszedł.
Brandi jeszcze chwilę stała w przedpokoju, po czym poszła do góry. W łazience zauważyła, że Jake zostawił telefon.
- No to zobaczmy... - Chwyciła go i weszła w historię wiadomości. - Ciekawe kim jest ta Jessie... - Kliknęła na wiadomość od niej.

Skarbie, to już męczące. Prawie codziennie zostajesz po godzinach w pracy. Chciała bym spędzić trochę czasu z tobą.
Poza tym, musimy omówić szczegóły naszego ślubu, który jeśli zapomniałeś ma się odbyć 17 listopada, czyli za lekko ponad trzy miesiące.
Zawsze wracasz tak późno i wychodzisz wcześnie. To powinno się zmienić. J.

- O kurwa... - Brandi powiedziała do siebie. - On ma narzeczoną...
Dziewczyna aż usiadła z wrażenia. Zaczęła myśleć. Nie chciała niszczyć związku. Postanowiła poczekać aż chłopak pojawi się w domu jej przyjaciółki za kilka godzin. Wtedy z nim porozmawia.
Żeby o tym nie myśleć, zadzwoniła po taksówkę i pojechała do szpitala do Luu.
Gdy weszła do środka wpadła na Mag.
- Po co tu siedzisz? - Zapytała ją Bri.
- Bo to moja siostra i chcę z nią porozmawiać. - Odpowiedziała jej.
- Ona nie chcę. - Bri ominęła ją i poszła do pokoju w którym leżała Lucy.
Gdy Brandi weszła do pokoju, Lucy siedziała i czytała plotki na swój temat w internecie.
- Hej śliczna. - Powiedziała, gdy zobaczyła kto wchodzi.
- Cześć. - Odpowiedziała jej uśmiechnięta. - Wiesz, że twoja siostra siedzi na zewnątrz? - Zapytała.
- Taa, wiem. Nie mam ochoty z nią gadać. Widziałaś te plotki na mój temat?
- Nie, nie czytałam nic. A co jest?
- "Lucy Hale, znana jako Aria Montgomery z serialu dla nastolatek Pretty Little Liars miała wypadek samochodowy. Nie wiadomo czy była pijana, czy po prostu zapomniała się zatrzymać na światłach. Wjechała w nią ciężarówka. Aktorce nic nie jest." - Zacytowała. - Serio? Pijana? - Zadała sobie pytanie.
- Może dodasz wpis na facebooku i Twitterze, że byłaś po prostu przemęczona? - Odpowiedziała Brandi.
- Nikt mi nie uwierzy pewnie. A zresztą, nie obchodzi mnie opinia jakiegoś internetowego gówna. - Uśmiechnęła się znowu. - Kiedy mogę wyjść?
- Jutro rano. Przyjadę po ciebie.
- Dopiero? Czemu mam tu być tak długo?
- Chcieli cię zatrzymać na obserwacji na noc. Aaaa, i mam jeszcze pytanie. Nie masz nic przeciwko, żeby chłopak przyjechał do mnie wieczorem? To znaczy do ciebie.
- No co ty, dlaczego miała bym mieć coś przeciwko? Jesteś dla mnie jak siostra. Nie to co ta małpa Maggie. - Odpowiedziała.
- Nie rozmawiajmy o niej, okej?
- Dobra. Znowu śpiąca. Nie masz nic przeciwko, żebym się przespała?
- Nie, ja i tak muszę już lecieć. Słodkich słów, Luu. - Powiedziała wychodząc z jej pokoju.
Na holu dalej czekała Maggie. Bri nawet na nią nie spojrzała wychodząc.
Przed szpitalem stał rządek taksówek. Dziewczyna wsiadła do pierwszej z brzegu i pojechała do swojego domu.
Na miejscu stał tylko samochód Annie.
Bri zastanawiała się gdzie wszyscy wyszli. Gdy weszła do domu, An siedziała w salonie oglądając jakieś reality show.
- Gdzie wszyscy? - Zapytała ją.
- Mama pojechała do Adama, a Ron i Mike pojechali gdzieś. Nie wiem, od razu mówię. - Odpowiedziała jej Annie.
- Nie dziwie się, że nie wiesz. Oni i tak by ci nie powiedzieli.
Młodsza spojrzała na nią z miną mówiącą wszystko - zamknij się.
- A skoro już jesteś, potrzebuję pogadać. Jak siostra z siostrą. - Odezwała się.
- Ty chcesz ze mną rozmawiać jak siostra z siostrą? Piekło zamarzło, czy co? - Zapytała Brandi.
Annie chwile milczała.
- Wiem, że nigdy nam się nie układało zbyt dobrze, ale chyba fajnie by było czasem normalnie porozmawiać, no nie? - Uśmiechnęła się. - A poza tym, mami nie ma ostatnio czasu żeby ze mną gadać i cały czas czuję się jak by wszyscy mnie mieli w dupie. Dosłownie. - Annie spojrzała na Bri.
- Normalnie? Co przez to rozumiesz? Że usiądziemy teraz, porozmawiamy tak, jak byśmy robiły to często? Jak prawdziwe siostry?
- Ja bym chciała. Nie chciała byś być mną. Mama cały czas na mnie naciska, że powinnam być taka jak Mike, że powinnam brać z niego przykład. Nie wiem o co jej chodzi dokładnie, bo on nie jest idealny. Cały czas jestem przy niej, bo chce się do niej dopasować. - An prawie się rozpłakała.
- Dobra, możemy porozmawiać jeśli chcesz. Możesz mi powiedzieć co chcesz, bo i tak nikomu nie powiem. - Odpowiedziała jej Bri.
- Naprawdę? Chciała bym powiedzieć coś naprawdę takiego... Ale boje się, że ktoś się dowie, że... - Annie ucięła w połowie zdania.



Hej wam ;)
Ten rozdział jest krótszy, bo wycięłam z niego spory kawałek który mi się strasznie nie podobał i niczym go nie zastąpiłam. 
Od tego rozdziału An i Bri zaczną się trochę dogadywać :) 
Jak dobrze pójdzie, to kolejny rozdział dodam jutro po południu :D


Boże, kocham to *.* 
~ And let mi kiss you 




wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 6


- Po co do sklepu? - Zapytał zdziwiony Ron.
- Po zamek do drzwi. Maggie ma klucze do mieszkania Luu i pewnie tam pojedzie. Nie chcę, aby znowu coś się działo.
- Ale co miało by się dziać? - Dopytywał brat.
- Jak będzie chwila to wam wyjaśnię, co i jak, ale teraz, sorry, że tak powiem, ale ogarnijcie dupy i do samochodu. Zdaje mi się, że mamy mało czasu. - Odpowiedziała mu.
Brandi wsiadła do samochodu za kierownicę, Mike koło niej, a Ron z tyłu. Gdy ruszyli pierwszy odezwał się Mike.
- Mam zadzwonić po jakiegoś montera do zamków?
- Nie, sami go zmienimy. Modlę się teraz tylko o to, żebyśmy byli tam przed Mag... Ona jest psychiczna. - Odpowiedziała mu.
- Nie musisz nam przypominać o tym. - Odezwał się Ron.
W samochodzie zapadła głucha cisza. Po dwudziestu minutach wychodzili ze sklepu który znajdował się blisko domu Lucy, więc po chwili już byli na miejscu.
- Mamy szczęście, nie przyjechała. - Powiedziała Bri. - Chodźcie, wymienimy zamek.
Gdy wyszli z samochodu, Brandi jeszcze chwyciła tylko na chwilę za telefon i wysłała szybką wiadomość do Jake'a z adresem przyjaciółki i napisała, aby przyjechał jak najszybciej.
- Może otworzyła byś te drzwi? - Zapytał najmłodszy.
- Sorry, zamyśliłam się. - Odpowiedziała.
- Taaa, jasne. Do Trevora pisałaś? - Tym razem odezwał się Mike.
Brandi otworzyła drzwi od domu przyjaciółki i odpowiedziała mu.
- Do waszej wiadomości, zerwałam z nim.
- Okeeeej, nie wnikajmy w szczegóły. - Odezwał się Ron.
Brandi tylko się do nich uśmiechnęła. Po kilku minutach mocowania się, chłopacy wyciągnęli stary zamek i starali założyć się nowy.
- A ty Mike, jak zareagowałeś na widok Mag? - Zapytała go dziewczyna.
- A jak miał bym zareagować? Ona to stara bajka. Nie chcę mieć z nią nic do czynienia. - Odpowiedział jej.
- No dobra. - Bri nie chciała zbytnio drażnić brata, więc skończyła temat.
Gdy podjechał samochód policyjny, chłopacy spojrzeli na siebie, nie wiedząc co mają zrobić. Gdy zobaczyli, że Bri idzie w stronę auta, a z niego wychodzi Jake, początkowo nie wiedzieli o co chodzi, ale gdy tylko Brandi namiętnie go pocałowała, chłopacy wiedzieli, że to jej gra.
- Cholera, zapomniałem ci powiedzieć... - Powiedział Ronnie do Mike'a. - Ona z nim spała.
- Boże, z kim ona to nie spała? - Odpowiedział, po czym obaj wybuchli śmiechem.


Brandi siedziała na masce samochodu policjanta, a kilkanaście metrów dalej jej bracia ciągle wymieniali zamek w drzwiach.
Policjant patrzył na nią wzrokiem, który ona doskonale znała. Pragnął jej. Znowu.
- Potrzebuję twojej pomocy. - Odezwała się.
- O co chodzi?
- Potrzebuję zakazu zbliżania się.
Spojrzał na nią zdziwiony.
- Ktoś ci robi problemy?
- Jest taka jedna. Jest psychiczna.
- Do kogo nie chcesz żeby się zbliżała? - Jake patrzył cały czas głęboko w jej oczy.
- Do mnie, Mike'a, Ronniego i mojej przyjaciółki Lucy. Innym nic nie zrobi.
Brandi spuściła wzrok, czekając na jego ruch.
On lekko chwycił za jej brodę i podniusł ją do góry, po czym powiedział.
- Wiesz, dla ciebie to zrobię. Ale tylko dlatego, że jesteś wyjątkowa. Coś w sobie masz, a ja chciał bym się dowiedzieć co to jest.
Dziewczyna uśmiechnęła się gdy usłyszała te słowa. On zaczynał jej się coraz bardziej teraz podobać.
- Wiesz, chciałam ci powiedzieć, że też jesteś wyjątkowy. - Pociągnęła go za szyję aby móc szepnąć mu na ucho. - I jesteś zajebiści przystojny. - Po czym pocałowała go w szyję.
Chwilę później Brandi podeszła z nim do braci, którzy właśnie skończyli wymieniać ten nieszczęsny zamek.
- I jak chłopcy? - Zapytała zadowolona.
- Ciężko było, ale daliśmy radę. - Odpowiedział jej Ron.
- Jak chcecie, to jedźcie do domu. My zostaniemy, bo musimy pogadać. - Mrugnęła do policjanta.
- Jasne. Daj kluczyki. - Powiedział Mike. - Zadzwoń potem, to po ciebie przyjadę.
- Okej. - Odpowiedziała mu siostra.
Gdy jej bracia odeszli uśmiechając się do siebie, Brandi i Jake weszli do domu.
- Głodny? - Zapytała go.
- Trochę. Wiesz, że powinienem wracać na posterunek? - Zapytał ją.
- Zawsze możesz powiedzieć, że musiałeś porozmawiać z kimś, na temat czegoś. - Odpowiedziała mu.
- A więc co proponujesz do jedzenia? - Odpowiedział jej z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Luu ma gdzieś tu ulotkę z bardzo dobrej knajpy z chińskim jedzeniem. Lubisz takie?
- Lubię. Ale bardziej lubię ciebie, i wolał bym porobić coś innego.
Brandi uśmiechnęła się do niego.
- Mam pomysł. Na górze, jest bardzo fajny prysznic. Powinniśmy się umyć. - Zaproponowała mu. Chłopak wiedział o co jej chodzi więc się zgodził.
Gdy znaleźli się na górze i już wchodzili do łazienki, do drzwi zadzwonił dzwonek.
- No ja chyba sobie coś zrobię. - Powiedziała i zaczęła się śmiać. - Zaraz wracam.
Po chwili  zbiegła na dół aby otworzyć drzwi.
- Ian, co ty tu robisz? Nie powinieneś być teraz z Lucy? - Powiedziała.
- Kazała mi jechać. A ja nie wiedziałem co mam zrobić, więc postanowiłem tu przyjechać. Wiedziałem, że tu będziesz...
- Ale po co chciałeś do mnie przyjechać?
Nie odpowiedział jej, ale przytulił ją mocno i pocałował w czoło.
- Jestem tu z chłopakiem, Ian. Daj sobie spokój. - Odsunęła się od niego. On przysuwał się do niej bliżej.
Gdy wszedł już do środka, pchnął ją lekko i zamknął drzwi.
- Jake! - Krzyknęła Bri.
Policjant po chwili zbiegł na dół, a gdy zobaczył, że Ian jest pijany i próbuje dobierać się do Brandi, podszedł do niego i pociągnął za rękę.
- Zostaw mnie ty jebany psie! - Krzyknął Ian.
- Brandi, kto to jest? - Zapytał Jake.
- To jest Ian Harding, chłopak Lucy i mój kolega. - Odpowiedziała mu.
Jake spojrzał na niego.
- Może szybki numerek, Bri? - Zaśmiał się Ian.
Zanim przestał się śmiać, Jake walnął mu z całej siły pięścią w twarz.
Dziewczyna się wystraszyła. Po chili Ian spojrzał na Jake'a i powiedział.
- Nie jest warta twojego czasu. - Po czym wstał i wyszedł z domu, wsiadł do samochodu i odjechał.
Jake chwile stał w ciszy, nie wiedząc co ma powiedzieć. Gdy już się odezwał, nawet Brandi nie spodziewała się tego pytania.
- O co mu chodziło?



Cześć! :)
Rozdział miał być dopiero w piątek, ale z powodu takiego, że jestem chora i siedzę w domu i się nudzę, to dokończyłam rozdział dzisiaj. 
Nie jest zbyt ciekawy, ale jest ;) 
Następny nie wiem kiedy się pojawi. 


X.O.X.O.

czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 5


Po chwili drzwi się otworzyły. Do pokoju weszła Annie.
- Czy ty żeś zgłupiała do końca?! - Krzyczała na Brandi.
- Wyjdź stąd, albo to się dla ciebie źle skończy. Pamiętaj, że wiem o wielu rzeczach. - Odpowiedziała jej chamsko Brandi.
Po chwili patrzenia na przystojnego policjanta, Annie wycofała się z pokoju przyrodniej siostry, zamknęła drzwi i wyszła jak gdyby nigdy nic.
Brandi rozbierała się dalej, aż w końcu odezwała się.
- Poczekaj momencik... Muszę coś sprawdzić.
- Dobrze. - Cały czas patrzył za nią, jak gdyby była jakimś bóstwem.
Blondynka podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz, a po chwili zamyślenia podeszła też do okien i zasłoniła je.
- Po co to robisz? - Zapytał ją policjant.
- Chcesz zobaczyć? - Uśmiechnęła się uwodzicielsko.
- No sam nie wiem...
- Zrobię wszystko, abyś tylko powiedział mi, jak mogę wydostać mojego ojca z więzienia... - Namiętnie szeptała mu te słowa do ucha.
- To jest karalne, Brandi. - Odpowiedział jej ze smutkiem.
- Więc możesz mnie ukarać. - Wstała i poszła po pasek od swoich spodni. - Chcesz? - Zrobiła tą swoją minę niewinnej dziewczynki.
- Brandi... Jesteś ładna, ale ja tak nie mogę. Ty możesz iść za to do więzienia, a ja mogę stracić pracę.
- Ale ja mam pomysł. I to bardzo dobry. Ale może najpierw skończymy to co chciałam zacząć?
- No ja nie wiem, czy powinniśmy... - Chłopak się lekko stresował. Znowu.
- Ale ja wiem. - Bri pchnęła go na łóżko, a potem na nim usiadła i zaczęła całować.
Ponieważ Brandi nie zdążyła się ubrać po tym, jak jej siostra weszła do pokoju, nie miała problemu z rozbieraniem się.

Na dole ciągle czekali na nich wszyscy. W między czasie, przyjechała Maggie, bo chciała porozmawiać z Bri.
- Annie, co oni robili gdy tam weszłaś? - Zapytała Olivia.
- Boże, mamo... Ile razy mam ci powtarzać, że rozmawiali? Chyba setny raz zadajesz to samo pytanie. - Córka odpowiedziała jej niechętnie.
- Może ja pójdę sprawdzić, co tak długo? - Zapytała Mag.
- O nie, Maggie. Nie będziesz chodziła po naszym domu. Ja pójdę. - Ronnie wstał i poszedł na górę.
Gdy wchodził po schodach, domyślił się, co jest grane. Rozgryzł swoją siostrę. Nie sądził, że jest zdolna do takiego poświęcenia dla własnego ojca. Nie wiedział, że dziewczyna robi to też dla własnych korzyści.

Po kilku minutach rozkoszy rozległo się głośne walenie w drzwi.
- Bri! - Krzyknął jej brat. - Długo wam tam jeszcze zajmie?
- Cholera, po co on tu przyszedł... - Powiedziała sama do siebie. - Chwila! - Powiedziała, po czym zwróciła się do policjanta. - Zapisz mi numer w telefonie.
- Mój?
- Nie, Matki Boskiej. Oczywiście, że twój, przystojniaczku! - Zaśmiała się. - Chcę to powtórzyć.
Jake uśmiechnął się do niej nieśmiało.
- Może powinnaś się ubrać, tak ja na początku? Nie chcesz chyba, żeby ktoś się zorientował.
Bri uśmiechnęła się do niego.
- A co powiesz, gdy zapytają cię o zeznania? - Zapytała uroczo.
- A co chciała byś, żebym powiedział?
- Olivia nie może nic wiedzieć. To ona powinna trafić za kratki, nie ojciec. - Nie chciała nic więcej mówić tymczasowo. - O której kończysz pracę?
- O 18. A czemu pytasz? - Spojrzał na nią zdziwiony.
- Prześle ci adres sms-em. Przyjedziesz do mnie. Ale nie tu. - Uśmiechnęła się zwycięsko. Znowu udało się jej zrobić coś na jej korzyść. - Schodzimy?
- Okej.
Gdy wyszli, Ron czekał na nich przed jej drzwiami.
- Musimy porozmawiać, Bloo. - Odezwał się pierwszy.
- Potem. Teraz jestem zajęta. I nie mów Bloo. - Odpowiedziała mu.
Bloo. Tak mówiła na nią matka, gdy była jeszcze mała. Nikt nie wiedział dlaczego.
Gdy zeszli na dół zapanowała cisza.
- Możemy jechać, Trevan? - Zapytał starszy policjant wstając z kanapy i odstawiając filiżankę z kawą.
- Oczywiście. Będziemy zwracali się jeszcze do państwa z pytaniami. - Ostatnie zdanie skierował do całej rodziny.
- Odprowadzę panów. - Zaproponowała Brandi, po czym skierowała się w stronę wyjścia.
Gdy już wyszli, ona wróciła do salonu i dopiero w tym momencie zauważyła niechcianego gościa. Mag.
- Maggie, co tu robisz? - Zapytała oschle Bri.
- Chciałam z tobą pogadać. Tak jak za dawnych czasów. Mogły byśmy? - Bri wiedziała, że Maggie tylko udaję, ale sama postanowiła udać, że jej wierzy.
- Oczywiście. - Odpowiedziała jej. - Może u mnie w pokoju?
- Mi to bez różnicy.
- Wara wchodzić do mnie. Mówię poważnie. - Warknęła na wszystkich. - Chodź. - Powiedziała do Mag.
Gdy wchodziły po schodach, obie były cicho. Gdy stanęły przed drzwiami pokoju Bri, dziewczyna wskazała koleżance, że ma wejść do środka. Gdy weszły, tym razem zamknęła od razu drzwi na klucz, po czym podeszła do okien i je odsłoniła.
- Bri... - Odezwała się Mag. - Brakuję mi tego. Nas. - Zrobiła smutną minę, ale Brandi nie nabrała się na to.
- Och, daruj sobie. Czego chcesz?
- Skąd pomysł, że mogę czegoś chcieć? - Oburzyła się Mag.
- Bo ty zawszę czegoś chcesz. Nie odzywałaś się przez 4 lata i teraz jesteś. Wróciłaś, tylko dlatego, że twoja siostra jest w szpitalu. Myślisz, że ktoś cię tu chce?! Kiedy ciebie nie było, wszystko układało się idealnie! Po Lucy było nawet widać, że już lepiej się czuję! Myślisz, że ona przez ten cały czas chodziła z uśmiechniętą buzią? Nie, do cholery jasnej! Dzisiaj już widziałam to jej spojrzenie. To samo, które pojawiało się kiedyś u niej bardzo często, gdy przypominała sobie wypadek. Ale musiałaś wrócić, i ja już wiem, że nie odpuścisz. Że będziesz robiła wszystko, aby było jak kiedyś. Chcesz, aby twoja siostra znowu próbowała zrobić coś głupiego?! - Krzyczała Brandi.
- Zamknij się! Wcale mnie nie znasz!
- Serio myślisz, że cię nie znam?!
- Tak! Zmieniłam się przez te 4 lata!
- I myślisz, że ktoś ci w to uwierzy?! - Maggie cały czas patrzyła się na nią z miną, którą Bri znała doskonale. Mag chciała, aby Bri myślała, że naprawdę się zmieniła. Ale nie wychodziło jej. - Wynoś się z mojego domu i więcej się tu nie pokazuj! - Krzyknęła podchodząc do drzwi aby je otworzyć.
- Wiesz co, Bri?! Jesteś suką! Podłą suką! - Maggie wybiegła z jej pokoju, a chwilę później do pokoju przyszła Olivia.
- Znowu się przyjaźnicie? - Zapytała.
- Ciebie chyba coś boli kobieto. Nigdy.
- Dziwne... Gdy wychodziła roześmiana powiedziała, że wkrótce znowu nas odwiedzi.
- O cholera... - Bri wybiegła ze swojego pokoju. Chwyciła za kluczyki od samochodu brata i krzyknęła. - Ron! Mike! Szybko, jedziemy!
Po chwili chłopacy stali już z Bri przed domem.
- Co jest? - Zapytał Mike.
- Jedziemy do domu Lucy. Ale najpierw do sklepu.



Rozdział 5 ;)
Dodałam wcześniej specjalnie dla Jagody ;*
Kolejny rozdział dodam najwcześniej 11, czyli w przyszły piątek, bo nie mam już nic napisane. Miałam nadzieję, że będę miała więcej czasu po powrotach ze szkoły, ale chyba się pomyliłam ;<
Miłego końca tygodnia i większości nowego ;) 

A jeżeli ktoś się nudzi, to polecam poczytać "Internat", opowiadanie mojej koleżanki.
Jak dla mnie, baaardzo wciągające ;)

X.O.X.O.

środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 4


- Cześć Ian. - Zaczęła Mag. Chłopak spojrzał na nią.
- Cześć Maggie. Co się dzieje z Luu?
- Leży. Brandi do niej poleciała. Nic jej nie jest.
- A ja mogę do niej iść? - Zapytał pośpiesznie.
- Ostatnio gdy byłeś u mnie nie śpieszyłeś się tak do niej. - Odpowiedziała mu.
- To było... Nie wiem co, ale się nie powtórzy. Kocham twoją siostrę, a ty mnie uwiodłaś. - Zarzucił jej.
- Jesteś pewny własnych słów? Że ją kochasz? Widziała jak patrzysz na tą blondi. Ciekawe, czy Lucy wie o tych twoich wszystkich wybrykach. Ty i Brandi jesteście siebie warci. - Gdy skończyła mówić, odwróciła się i poszła w stronę pokoju w którym leżała jej siostra.
- Maggie, czekaj! - Zawołał ją Ian. Gdy się odwróciła, podszedł do niej. - Co byś chciała? - Powiedział to jej czule do ucha.
- Wiesz chyba na co miała bym ochotę, chłopczyku... - Odpowiedziała mu Mag.
Niestety całej scenie przyglądała się Bri z włączoną kamerą w telefonie. Nagrała całe ich to migdalenie się, po czym szybkim krokiem weszła do sali w które leżała Luu.
- Hej Lucy, jak tu wylądowałaś? - Zapytała zatroskanym głosem.
- Tak wyszło... Zapomniałam zahamować na czerwonym świetle i jakaś ciężarówka we mnie wjechała. - Odpowiedziała jej niewinnie z uśmiechem na ustach. - Ale jestem cała i zdrowa, tylko auto do remontu.
- Czyli nic zupełnie ci nie jest? - Zapytała znowu Bri.
- Zupełnie. Nawet cieszę się, że to się stało. Nie miałam ochoty jechać dzisiaj do pracy. - Zaczęły się śmiać obie. - Zauważyłaś, że Mag jest jakaś taka miła? - Zapytała zdziwiona Luu.
- Mmmm, jak bardzo dobry masz humor? - Zapytała ją przyjaciółka.
- Bardzo, bardzo, bardzo dobry. A czemu pytasz? - Zadała pytanie Lucy.
- W takim razie ja ci go popsuje. - Lucy zrobiła zdziwioną minę gdy Brandi podała jej swój telefon pokazując nagranie.
- Cholera, co za gnojek... Już wcześniej widziałam jak się gapi na Shay, ale myślałam sobie głupia, że to nic... - Odpowiedziała Luu.
- Udawaj, że nic nie wiesz, okej? Wrobimy go przy większej ilości osób. Nie chcę, aby mu to uszło. Ja się wszystkim zajmę.
- Dobrze. Z wielką przyjemnością pomogę ci zniszczyć tego dupka. Ale mam nadzieje, że zrobisz to tak, żeby naprawdę dużo ludzi zobaczyło jego upadek.
- Na pewno. Zawołać ich tutaj? Bo ja muszę lecieć, zdaje mi się, że Ronnie będzie zły, że zniknęłam bez żadnego słowa. Dasz radę mała? - Zapytała ją Bri.
- Pewnie. Ale gdy będziesz wychodziła, możesz powiedzieć im, że chciała bym pobyć sama? Mam ochotę się przespać. - Bri widziała łzy w oczach przyjaciółki gdy ta to mówiła. Podeszła więc do niej, pocałowała ją w czoło i odpowiedziała.
- Oczywiście. Ale spróbuj się serio przespać. Zrób to dla mnie.
- Dobrze. Zapytaj pielęgniarki kiedy mnie wypiszą. Jeżeli  dzisiaj, to przyjedziesz po mnie?
- Tak. - Brandi uśmiechnęła się i wyszła.
Gdy wyszła z sali, na holu był już tylko Ian.
- Gdzie Mag? - Zapytała go.
- Powiedziała, że musi coś załatwić i pojechała gdzieś.
- Daj mi moje kluczyki, muszę jechać do domu. Aaa... I Lucy prosiła, aby nikt nie wchodził do sali bo chciała by się przespać. - Chłopak podał jej kluczyki od samochodu którym przyjechali.
Brandi szybko podeszła do kontuaru.
- Mam do pani pytanie... - Ponieważ była to inna pielęgniarka niż przed chwilą, Bri wiedziała, że może trochę nakłamać i podać się za kogoś innego aby dowiedzieć się czegoś na temat wyjścia Luu.
- Słucham kochanie. - Odpowiedziała jej pielęgniarka. Bri wyczytała z jej plakietki, że ma na imię Clarisa.
- Siostro Clariso, nazywam się Maggie Hale. Moja starsza siostra, Lucy, leży w sali 158 na końcu holu. Czy mogła bym się dowiedzieć kiedy chcecie ją wypisać? - Z uśmiechem powiedziała Bri. Wiedziała z góry, że pielęgniarka jej uwierzy. Każdy jej wierzył.
- Oczywiście Maggie, już sprawdzam. - Nastała chwila ciszy podczas której pielęgniarka sprawdzała w komputerze informacje. - Jutro rano ją wypuścimy. Musimy zatrzymać ją na noc na obserwację.
- Dziękuję siostrze bardzo. W takim razie, do jutra. - Odpowiedziała jej grzecznie. Uwielbiała podszywać się pod innych. Tak dobrze jej to wychodziło. Mijając Ian'a też się z nim pożegnała.
W drodze do samochodu zadzwonił jej telefon.
- Olivio, czego znowu chcesz? - Odebrała wściekła, że macocha znowu dzwoni.
- Kiedy masz zamiar wrócić do domu? - Zapytała tak podniesionym głosem, że Brandi musiała aż odsunąć telefon od ucha.
- Nie wiem, gdzieś za pół godziny. A co cię to obchodzi?
- Policjanci znowu przyjechali. Chcą z tobą na spokojnie porozmawiać.
- Dobra, jadę. - I rozłączyła się, po czym wsiadła do samochodu i ruszyła w stronę domu.


- Mag, nie mam ochoty ciągnąć tego dłużej. Dlaczego aż tak bardzo chcesz zniszczyć swoją siostrę? - mówił pewien starszy mężczyzna.
- Harry, kochanie... Ona zawsze miała to co najlepsze. Teraz ma najlepszą pracę jaka jest możliwa, ma tyle pieniędzy, że głowa mała... Myślisz, że nigdy nie chciałam być taka jak ona? Tak utalentowana, tak lubiana, tak popularna... Zawsze ona była tą lepszą. Zawsze TO JA czułam się gorzej. Teraz czas na zmianę. Co zrobiłeś z samochodem?
Mężczyzna nie odzywał się już. Kochał Maggie, pomimo tego, że była między nimi wielka różnica wieku.
- Ale jeżeli jej coś się stanie? Jeżeli zrobimy jej zbyt wielką krzywdę? Co wtedy? - Odezwał się po chwili zastanowienia.
- Wtedy o tym pomyślimy. Teraz mam inne zmartwienia. Muszę gdzieś jechać.


Brandi weszła do domu szybkim krokiem.
- Dzień dobry wszystkim. - Powiedziała na wejściu.
- Dzień dobry panno Marks. - odpowiedział jej starszy policjant.
Cholera... - Pomyślała Bri. - Znowu przyjechali obaj.
Dziewczyna wiedziała, że młodszy, przystojny policjant cały czas się jej przygląda.
- Podobno panowie na mnie czekają. - Przerwała niezręczną ciszę.
- Tak. Czy mógł bym z panią porozmawiać na osobności? - Zapytał młodszy.
- Dobrze. - Odpowiedziała. - Proszę iść za mną.
Gdy skończyła mówić, dosyć szybko zaprowadziła policjanta do swojej sypialni. Po wejściu on ostrożnie zamknął drzwi.
- Widziałam jak mi się przyglądasz. - Zwróciła się uroczo do policjanta. - Mógł byś mi przypomnieć swoje imię?
- Jake. Jake Trevan. - Odpowiedział lekko speszony.
- A więc o czym chciałeś porozmawiać?
- O pani ojcu. Czy działo się ostatnio coś dziwnego, czy zauważyła coś pani?
- Po pierwsze, nie mów do mnie pani. Mów mi Brandi, albo po prostu Bri. - Uśmiechnęła się. - A po drugie, powinieneś usiąść, jeżeli mam opowiadać ci o moim ojcu. - Sama też usiadła na swoim wielkim łóżku.
- Dobrze, Brandi. - Odpowiedział, po czym usiadł. Widać było, że przy dziewczynie strasznie się stresuje.
- Boże jak tu gorąco... Czujesz to? - Zerknęła na niego, a po chwili już zdejmowała jedną z bluzek które miała na sobie. Została tylko w cieniutkim podkoszulku na ramiączkach.
- Właśnie zaczynam czuć. - Zdjął swoją służbową kurtkę.
Bri przez chwilę popatrzyła na niego. Po chwili już przysuwała się coraz bardziej do niego. Gdy siedziała wystarczająco blisko odezwała się kusząco:
- Pierwszy raz widzę kogoś z takim wyrzeźbionym ciałem... Podoba mi się to. - Prawie wymruczała mu to do ucha.
- Ymm, bo tak... Yyy... My mieliśmy... Hmm... Co ja chciałem... A, już wiem. Mieliśmy porozmawiać o twoim ojcu.
Brandi zaczęła się lekko śmiać. Rozbawiło ją to, że policjant aż tak bardzo nie może się przy niej skupić.
- Coś się stało? - Zapytał po chwili.
- Wiesz, muszę się przebrać. Poczekaj momencik. - Podeszła do szafy naprzeciwko której siedzieli i wyciągnęła bardzo krótkie szorty i bardzo seksowną bluzeczkę.
- Mam wyjść?
- Po co? Prędzej czy później i tak zobaczysz mnie rozebraną. - Puściła do niego oko.
Jake znowu się speszył. Gdy już zdjęła bluzeczkę i zaczynała ściągać spodnie, ktoś chwycił za klamkę...




Cześć!
Tak więc o to jest rozdział 4 ;)
Trochę o Maggie jest, więc wiecie, że jest potworną suką ;P
Powoli, powoli będzie wyjaśniała się sprawa z ojcem i wypadkiem, ale dojdą też inne problemy głównej bohaterki. 
Mam nadzieję, że ten rozdział jest lepszy niż poprzedni.


X.O.X.O.